Czy słyszałeś o Ekonomia solidarności? Nie wiesz, co to jest? Więc pozwól, że ci wyjaśnimy. Ekonomia Solidarności to nic innego jak autonomiczny środek pomocy kadrowej, mający na celu długofalowe zmniejszanie nierówności. Można go również uznać za grupę działań ekonomicznych, produkcji, dystrybucji, konsumpcji, oszczędności, a także kredyt.
Co więcej, jest w stanie nadać nowy sens zyskowi, modyfikując wszelką pracę i przekształcając ją w jakąś korzyść dla całego społeczeństwa, a nie tylko dla znacznej jego części.
Zobacz więcej
Dziewiąta gospodarka na świecie, Brazylia ma mniejszość obywateli z…
AGD: zobacz, które produkty rząd chce ograniczyć…
W gospodarce kapitalistycznej jedno jest oczywiste: ci, którzy odnoszą sukcesy, gromadzą tylko korzyści dla siebie, podczas gdy ci, którzy stale przegrywają, zyskują tylko straty. Jednak aby wizja pełnej równości była dostępna, wszyscy uczestnicy musieliby przyjąć solidarne i niekonkurencyjne postawy, tak jak ma to miejsce obecnie.
Jednak Gospodarka Solidarności może być zorganizowana tylko w scenariuszu równości. Przycisk inicjujący dla tego zasobu to powiązanie między równymi i nierównymi.
W ten sposób w spółdzielni produkcyjnej, modelu spółki solidarnej, wszystkie osoby zajmujące stanowiska wspólnicy otrzymaliby taki sam udział w kapitale, a wszystkie głosy miałyby taką samą moc przy podejmowaniu decyzji.
Jeśli jednak zajdzie potrzeba wyboru dyrektorów, zostaną oni wybrani zgodnie z decyzją większości i będą ponosić przed nimi pełną odpowiedzialność przy składaniu sprawozdań finansowych. W takim przypadku nie byłoby konkurencji między członkami firmy, ale gdyby firma się rozwijała, wszyscy otrzymywaliby takie same korzyści.
Krótko mówiąc, ekonomia solidarności skupia się na znacznym zmniejszeniu nierówności w kraju, w którym jest stosowana. Jednak wszystko wskazuje na to, że wielkiego sukcesu nie byłoby, a nawet gdyby wszystkie firmy chciały zastosować taki zasób w swoich organizacjach, wiele by się poddało i zbankrutowało. To wszystko dzięki różnicom w zdolnościach i osobistych skłonnościach.
Geograf i pseudopisarz (lub nie), mam 23 lata, pochodzę z Rio Grande do Sul, miłośnik siódmej sztuki i wszystkiego, co wiąże się z komunikacją.